|
Politologia, Uniwersytet Jagielloński Politologia, Uniwersytet Jagielloński, 2009/2010
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lis
Whoism stosowany
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: rok IV / Szczecin
|
Wysłany: Wto 23:23, 13 Mar 2007 Temat postu: Społeczeństwo obywatelskie |
|
|
Nie mialem pomyslu gdzie to umiescic, wiec zakladam nowy temat. W sobote w Warszawie odbyl sie II Kongres Obywatelski, ponizej zamieszczam referat wygloszony przez prof. Sztompke podczas sesji otwierajacej. Tekst nie jest krotki, ale zachecam do poswiecenia chwili. Moim zdaniem naprawde warto.
Prof. dr hab. Piotr Sztompka
Uniwersytet Jagielloński
Zaufanie i współpraca: fundament rozwoju Polski
(Wystąpienie na Ogólnopolskim Kongresie Obywatelskim w Warszawie)
10 marca 2007
Społeczeństwo jest takie jakim samo się staje. Żadne wyroki losu czy Historii nie gwarantują rozwoju. Ale o rozwoju społeczeństwa nie decydują także instytucje czy organy państwowe, nawet gdy mają najlepsze intencje. Nie da się zapewnić rozwoju przez decyzje odgórne. Nie da się zastąpić społeczeństwa obywatelskiego przez państwo, nawet gdy nazywa samo siebie „państwem solidarnym”. Nie da się zastąpić obywateli przez polityków, nawet gdy sami siebie uważają za sól polskiej ziemi. Już to próbowano - i pamiętamy z jakim skutkiem - w systemach autokratycznych.
Cały sens i racja bytu demokracji – powód dla którego uważamy ten ustrój za najlepszy z wszystkich jakie dotychczas wynaleziono - to mobilizowanie mądrości, inicjatywy, umiejętności, zaangażowania, patriotyzmu zwykłych ludzi, wszystkich obywateli w możliwie najszerszej skali. A więc, mówiąc inaczej, uruchamianie największego potencjału społecznego dla samo-przekształcania się, przekraczania własnych granic, pokonywania barier, tego co Amerykanie nazywają „podnoszeniem się za cholewki własnych butów”. W demokracji władza powinna jedynie tworzyć sprzyjające „warunki brzegowe” dla obywatelskiej aktywności.
Po pierwsze: państwo i prawo zapewniać powinny stabilne i stale poszerzane ramy tego pola szans, których wykorzystanie zależy już tylko od obywateli, na przykład szans edukacji, przedsiębiorczości, zasłużonego awansu zawodowego, ochrony zdrowia i sprawności, poczucia codziennego bezpieczeństwa, swobody wypowiadania poglądów w debacie publicznej – słowem szans na godne i spełnione życie. To pole szans dla wszystkich obywateli, to właśnie dobro wspólne, tak zapomniana dzisiaj kategoria, a tak mocno na przykład podkreślana w społecznej nauce Kościoła, traktowana jako podstawowe powinność i prawo człowieka w encyklice Populorum progresso Pawła VI i Laborem exercens Jana Pawła II. W duchu obu encyklik dobro wspólne to suma warunków życia społecznego w jakiej ludzie mogą pełniej i szybciej osiągać swoją osobistą doskonałość.
Po drugie: państwo powinno budować swoistą barierę ochronną, amortyzująca zagrożenia jakie płyną dla jego obywateli z szerszego świata, nie tylko jak dawniej barierę militarną, broniącą przed zagrożeniami geo-politycznymi, ale coraz bardziej barierę ekonomiczną chroniącą przed agresją zglobalizowanego i eksploatorskiego rynku, a także przed imperializmem cywilizacyjnym masowej pop-kultury i konsumpcyjnego etosu. Słowem, państwo bronić musi szans obywateli na życie spokojne, zasobne i godne, u siebie i po swojemu. Oczywiście nie w sensie autarkii, ksenofobii czy odgrodzenia od świata, ale w sensie realnych szans na realizację swojego planu życiowego tutaj, zamiast – jak obserwujemy dzisiaj zwłaszcza w młodym pokoleniu – lokowania życiowych nadziei w innych krajach.
Po trzecie: elity polityczne i funkcjonowanie instytucji powinny demonstrować na czym polega kooperacja, fair play, kompetencja i sprawność działania dla wspólnego dobra. Słowem - powinny świecić jasnym przykładem dla obywateli. Władza powinna być wzorcowym mikro-kosmosem szerokiego, w skali makro, społeczeństwa obywatelskiego. Tylko wtedy państwo będzie zarazem silne i demokratyczne.
Warunkiem rozwoju jest stan subtelnej, miękkiej tkanki społecznej: sieci więzi moralnych łączących po pierwsze obywateli wzajemnie ze sobą, po drugie obywateli ze swoimi wybranymi reprezentantami, i po trzecie – reprezentantów, czy ich organizacje, partie polityczne między sobą. Najbardziej podstawową z tych więzi jest zaufanie, warunek sine qua non wszelkiej współpracy. Na wszystkich trzech poziomach z zaufaniem jest dzisiaj u nas fatalnie. Zaufanie wzajemne, tzw. uogólnione – do innych obywateli, do nieznajomych – jest na poziomie 14% (badania OBOP ze stycznia 2007), gdy w krajach zachodnich sięga 80%, zaufanie do elit politycznych i instytucji publicznych – lokuje się poniżej 10% (Eurobarometr z lutego 2007), a w obrębie elit, np. między partiami politycznymi najpewniej jest bliskie zeru (także, jak się wydaje między partiami tworzącymi oportunistyczne koalicje, a do czego prowadzą umowy o współpracy, gdy brak wzajemnego zaufania, już niedawno widzieliśmy i pewno jeszcze zobaczymy). Te wszystkie poziomy są ze sobą ściśle powiązane, zarażają się wzajemnie bakcylem nieufności, podejrzliwości, spisku i walki. I dlatego ten fundament rozwoju Polski, o którym mowa w tytule mojego wystąpienia – współpraca dla wspólnej sprawy - jest dzisiaj nadzwyczaj kruchy.
To kryzys zaufania, kultury politycznej i stylu władzy jest głównym powodem tego, że w porównawczych, światowych rankingach demokracji sytuujemy się na dalekim 46. miejscu, w kategorii „demokracji ułomnych”, nie tylko za krajami demokracji tradycyjnych, historycznie zakorzenionych, ale i za krajami naszej, wschodniej części Europy (źródło: Intelligence Unit of „The Economist”, grudzień 2006). Za to w rankingach korupcji, nepotyzmu, klientelizmu – lokujemy się niedaleko od szczytu, blisko niektórych krajów afrykańskich. Ułomne funkcjonowanie demokracji, korupcja, nepotyzm, klientelizm – to nie są przyczyny kryzysu zaufania, lecz jego skutki. Pojawiają się jako funkcjonalne substytuty zaufania, wtedy gdy go brakuje. Ludzie żyjący w atmosferze nieufności i podejrzliwości wobec innych, gdy z tymi innymi muszą z życiowej konieczności się zetknąć – z lekarzem w szpitalu, urzędnikiem w urzędzie, adwokatem w sądzie, komornikiem, policjantem, nauczycielem – są niejako popychani do tego, aby albo potrzebne usługi kupić, albo wejść w sieci znajomości osobistych („zblatować się” jak mówią Rosjanie), albo służalczo podporządkować się silniejszym od nas. Rozpoznanie więc źródeł kryzysu zaufania, to klucz do wielu innych patologii, które nas trapią. To także niezbędna wskazówka dla ich przezwyciężenia, co z kolei warunkuje rozwój Polski.
Nieufność rodzi się w warunkach niepewności, nieciągłości, nieprzejrzystości i chaosu reguł obowiązujących w życiu społecznym. Nie sięgając głębiej w historię, obecny syndrom nieufności jest efektem czterech traum społecznych i kulturowych, szoków dla tkanki społecznej jakich doznaliśmy i doznajemy po przełomie roku 1989. Wymieńmy je kolejno.
Pierwsza to trauma dziedzictwa homo sovieticus, a więc bagaż wartości, strategii przystosowawczych, „odruchów serca”, wpojonych przez doświadczenie realnego socjalizmu, a zupełnie nie przystających do reguł rodzącego się niemal z dnia na dzień systemu wolnego rynku, wolnej polityki i wolnej, pluralistycznej kultury. To ten „ciężki dar wolności”, o którym pisał ksiądz profesor Józef Tischner.
Druga to trauma reform systemowych i ich ubocznych skutków, a więc nieuchronna społeczna cena radykalnych zmian instytucji i praw – gospodarczych, politycznych - oraz transformacji wszystkich poziomów życia codziennego.
Jako trzecia dotknęła nas trauma słabości elit politycznych – raz nieposzlakowanych moralnie ale amatorów w arkanach władzy, kiedy indziej amoralnych i cynicznych ekspertów od socjotechniki. I tak na zmianę. Z przeciwnych powodów i jedni i drudzy nie mogą wzbudzać społecznego zaufania.
Do tego dochodzi trauma najnowsza – „trauma IV Rzeczpospolitej”. Zajmę się nią dokładniej, bowiem doskwiera nam w tej chwili najbardziej i pojawia się jak na ironię wtedy, gdy trauma homo sovieticus zanika dzięki ludzkiej, naturalnej zdolności do uczenia się nowych wartości i reguł, a także dzięki wymianie pokoleniowej, gdy młodzi obywatele, to już ukształtowane od początku w nowym ustroju dzieci wolności i demokracji.
Trauma IV Rzeczpospolitej polega na kilku destrukcyjnych dla sieci zaufania okolicznościach. Po pierwsze, na wrażeniu zerwania ciągłości zawartym w samym numerowaniu i negacji niewątpliwego dorobku III Rzeczpospolitej. A więc znów, który już raz w polskiej historii, zaczynamy podobno od nowa. Już to samo podważa tożsamość i sens życiorysów bardzo wielu porządnych ludzi.
Po drugie – trauma rodzi się z zachwiania pewności, konsekwencji, stabilności, trwałości i jednolitego stosowania prawa, które zarówno w fazie legislacji jak i jurysdykcji staje się niekiedy terenem dowolnych, politycznych manipulacji i bywa różnie interpretowane wobec „swoich” i politycznie „obcych”. Tu mieści się także przyzwolenie na działania pozaprawne (np. „dziką lustrację”, „przecieki kontrolowane”, spektakularne akcje organów siłowych, wydawanie wyroków na konferencjach prasowych, czy w gazetowych tytułach). Nie ma nic gorszego dla zaufania niż sytuacja, gdy „państwo prawa dla wszystkich” staje się „państwem prawa dla niektórych”.
Po trzecie, groźba dla zaufania polega na ambicji ubezwłasnowolniania niezależnych i wzajemnie się kontrolujących i wzajemnie wobec siebie odpowiedzialnych instytucji, co jak wiadomo od czasu Monteskiusza jest uważane za sedno demokracji, broniące przed jednostronnymi nadużyciami i stanowiące źródło pewności, spokoju i bezpieczeństwa – a zatem zaufania – dla obywateli.
Po czwarte, zaufanie nie zyskuje na dezawuowaniu autorytetów intelektualnych i negowaniu roli wszelkich elit poza politykami (oczywiście tylko „naszymi” politykami). Bo dla budowy zaufania autorytety są niezbędne, to ci na których zwykli ludzie mogą spoglądać, powierzać im swoje sprawy z nadzieją, że oni wiedzą lepiej, że im doradzą, objaśnią złożony świat, pomogą w potrzebie. Wiedzieli to mądrzy królowie, których nie bez powodu nazywamy „oświeconymi” i którzy otaczali się mądrzejszymi od siebie, a nie tylko nadwornymi błaznami, zdobywając w ten sposób uznanie i zaufanie ludu.
Po piąte, zaufanie cierpi na lekceważącym stosunku do samorządności, inicjatyw oddolnych, spontanicznej samoorganizacji społeczeństwa. Zaufanie jest zawsze postawą wzajemną. Trudno o zaufanie społeczeństwa obywatelskiego do państwa, gdy państwo patrzy nieustannie społeczeństwu na ręce, konsoliduje i rozbudowuje instytucje kontrolne, centralizuje aparat podejmowania decyzji, tropi „układy”, zaostrza reguły przepisów. A wszystko to czyni tak jakby utożsamiało dobro wspólne z dobrem partyjnym, dobro państwa z interesami jednej orientacji.
Po szóste, zaufanie podważa głuchota władzy na głos opinii publicznej, czy niezależnych ekspertów, jak na przykład ostatnio w sprawach ekologicznych. Psychologowie społeczni już dawno zidentyfikowali zjawisko zwane „myśleniem koteryjnym”, gdy w wąskim kręgu polityków, coraz skuteczniej odizolowanym od spraw i poglądów jakimi żyje „prosty lud”, obracających się w „pałacach”, w otoczeniu klakierów, następuje wzajemne umacnianie się w przekonaniu o własnej nieomylności i absolutnej słuszności decyzji.
Po siódme, zaufanie obumiera w klimacie obsesyjnego poszukiwaniu spisków i konspiracji, co prowadzi do „paniki moralnej” i pogłębia klimat niepewności i podejrzliwości. Bo przecież już każdy sąsiad, kolega, przyjaciel – to może być „agent”, cokolwiek by ten naciągany i „semantycznie nadużywany” termin miał oznaczać.
Po ósme, zaufanie traci na nieprzejrzystości sceny publicznej, gdzie wiele decyzji – w tym ważnych pociągnięć kadrowych, czy strategicznych wyborów w polityce zagranicznej – podejmowanych jest bez uzasadnienia, pozostawiając obywateli w stanie ignorancji, niczym za szczelnie zaciągniętą kurtyną.
Po dziewiąte, rozbija zaufanie budowanie klimatu bezkompromisowej walki, wzajemnej krytyki, doszukiwanie się tylko czarnych intencji w relacjach między odmiennymi siłami politycznymi. I odmowa dialogu, odrzucanie racji argumentów na rzecz racji okrzyków i połajanek.
Po dziesiąte – szkodzi zaufaniu apoteoza dla lojalności i posłuszeństwa, z odsunięciem na drugi plan kryterium kompetencji przy nieustannie niestabilnych i kapryśnych decyzjach kadrowych. W rezultacie, przynajmniej w odbiorze społecznym wygląda to – o ironio – niczym konstruowanie nowego zamkniętego, hermetycznego „układu” swoich, pod sztandarem walki z „układami”. Taki styl i klimat życia politycznego burzy resztki zaufania, nie tylko między jego uczestnikami – politykami różnych opcji – ale co najgorsze, zaufania obywateli do władzy i wzajemnego zaufania obywateli do siebie nawzajem. Zamiast kultury zaufania i kooperacji, coraz mocniej szerzy się kultura nieufności i cynizmu.
Stawiam tę twardą diagnozę nie jako polityk – którym nigdy nie byłem i nie będę – ale jako obserwator z bocznej ławki, który uważa to za imperatyw swojej profesjonalnej, socjologicznej odpowiedzialności. To wyraz obywatelskiego rozczarowania skutecznością, stylem, estetyką i etyką naszej dzisiejszej polityki w ogóle, abstrahując od tego kto ją konkretnie uprawia. Te przywary dotyczą wielu formacji politycznych, znacznych odłamów tego, co nazywamy dzisiaj „klasą polityczną”, nie przypadkiem odgrzewając termin starego Marksa i już w samym terminie „klasa” sugerując zasadniczą odmienność interesów polityków od interesów reszty społeczeństwa, ich – jakby powiedział Marks – rosnącą „alienację”.
Żeby nie pozostawiać słuchaczy w ten piękny, warszawski poranek w klimacie desperacji, wskażę na koniec pewien znak nadziei. Jedyną drogą odbudowania tkanki społecznego zaufania, tego niezbędnego warunku dobrego funkcjonowania państwa, jest postawienie na społeczeństwo obywatelskie. Szansę odrodzenia społeczeństwa obywatelskiego widzę zaś – na dłuższą metę - w zmianie pokoleniowej.
Nieuchronnie – i na szczęście – odchodzi pokolenie skażone przeszłością. W swoich skrajnych postaciach skażone w sposób dwojaki. Z jednej strony etosem konfrontacji i walki, przeniknięte podejrzliwością i negacją, żyjące krzywdami swojej młodości i pragnieniem rewanżu - jak wśród będących dzisiaj u władzy kombatantów opozycji demokratycznej. Z drugiej strony, pokolenie skażone etosem oportunizmu, „barw ochronnych”, bierności, nie wychylania się, ucieczki w prywatność - jak wśród wielu szarych członków społeczeństwa. I pierwszy i drugi etos nie sprzyjają zaufaniu i współpracy. Ale między tymi biegunami jest przecież owa milcząca – póki co – większość zwyczajnych ludzi, którzy marsowemu obliczu zagniewanej władzy przeciwstawiają poczucie humoru, patrzą na naszą scenę polityczną, jak na scenę kabaretową, wymyślają coraz to nowe „ornitologiczne” kawały i czekają na wyborczy test, aby zawołać „sprawdzam!” i ujawnić blef. Ci zwyczajni obywatele odpowiadają na dawne wezwanie Wojciecha Młynarskiego, aby „robić swoje” i to dzięki nim idziemy jednak wszyscy do przodu.
Ale największe nadzieje pokładam w młodym pokoleniu światłych Polaków. Już dziś w masowej i bezprecedensowej skali podjęło najskuteczniejszą obronę przeciw wszelkim traumom – swoją edukację, budowanie własnej „polisy ubezpieczeniowej”, „kapitału kulturowego” w miejscu najbezpieczniejszym, w swoich głowach. O ile uchroni się od płynącej z góry demoralizacji i nie ulegnie oportunistycznej pokusie karier politycznych i „przylepienia się” do bliskich emerytury rządzących - będzie patrzeć w przyszłość, a nie babrać w przeszłości, będzie brać sprawy w swoje ręce, organizować się, podejmować inicjatywy samorządowe, akcje obywatelskie, powoływać ruchy społeczne.
A gdy dojdzie do władzy będzie interesować się rządzeniem, a nie tylko nieustannym budowaniem przyczółków rządzenia, nie będzie zapadać na tę chorobę polityków, którą już w 1928 roku diagnozował Florian Znaniecki: „nie umieją jeszcze organizować się do zadań twórczych, a znają tylko organizację do trwania, a nie do stawania się”. Wierzę też, że młode pokolenie stawiać będzie na rzetelne kompetencje a nie deklarowaną wierność i potakiwanie liderom, będzie nasłuchiwać głosu obywateli, a nie besztać ich z wyżyn stolicy. I wreszcie, że zmieni wektor „polityki historycznej”: zamiast IPN zbuduje IBN (Instytut Bohaterów Narodowych), gdzie na kilometrach półek będzie zbierać archiwa i ukazywać postaci wspaniałe, wzorce osobowe z naszej historii i współczesności, a nie piętnować za grzechy sprzed pół wieku. Sprawi, że będzie się pielęgnować, a nie deptać autorytety.
I właśnie tutaj, w tej „rzeczpospolitej młodych” (mniejsza o jej numer!), odrodzi się społeczeństwo obywatelskie. I razem z wyłonioną przez siebie władzą, zamiast skansenu na peryferiach Europy zapewni nam godne naszego kraju miejsce w sercu zjednoczonego kontynentu, „In the Heart of Europe”, jak pisał w tytule swego dzieła o Polsce brytyjski historyk Norman Davies.
Utopia? Nie, wizja możliwej – choć oczywiście nie gwarantowanej przyszłości. Wizja, jakiej dzisiaj tak bardzo brakuje politykom zwróconym tyłem do przyszłości, tyłem do świata i tyłem do nowoczesności.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 17:32, 14 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
MAESTRIA! Lis, miałeś rację - dwa ostatnie akapity zdają się mieć ochotę wycisnąć łezkę jedną czy drugą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lis
Whoism stosowany
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: rok IV / Szczecin
|
Wysłany: Wto 13:59, 04 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Nowa inicjatywa Leszka Balcerowicza. W sumie jeszcze dość mało wiadomo, więc robię reklamę po części w ciemno. Ale jeśli w projekt zaangażowani są Leszek Balcerowicz, Władysław Bartoszewski, Marek Safjan, Andrzej Zoll, Krystyna Janda, Jerzy Fedorowicz, Jan Miodek, Norman Davies... to niby dlaczego nie? Trzymam kciuki.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 16:55, 04 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Cały układ:P
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 20:48, 03 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Doszedłem do wniosku, że może tutaj... myślę, że to sensowna miejscówka:
[link widoczny dla zalogowanych]
i jeszcze :
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mary$
Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 1409
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z jutra
|
Wysłany: Czw 0:18, 04 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
najbardziej rozbroiło mnie to o tym "rezolutnym" chłopcu...
to nie kultura strzchu - to kultura czubka własnego nosa....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
W
Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: m4
|
Wysłany: Sob 14:14, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Przeczytałem na Gazecie artykuł, który mysle że pasuje do tego tematu:
[link widoczny dla zalogowanych]
w oczy wpadł mi ten fragment
Cytat: | Jego kolega zdołał się wyrwać napastnikom i prosił przechodniów o pomoc, ale nikt nie zareagował. |
Zajebistą mamy solidarnośc społeczną, w europejskim mieście kultury
Nie mówiąc już o sprawności krakowskiej policji, która kolejny raz pokazuje sie jako jednostka aktywna inaczej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 14:36, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
A z jakiej racji ten dzieciak miał przy sobie 20 zł??!?! W tym wieku?!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wincent ferrer
Regnum Christi
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 1371
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 14:49, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Hmm...gówniarze nie mają jeszcze 13 lat więc ciekawe co będzie za pare lat...cóż-sukcesy "bezstresowego" i nieobpowiedzianego "wychowania" przez "rodziców".Witaj Europo!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 14:52, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Nie no, ten temat już był tyle razy wałkowany i nic nie pomoże.. Co ma do tego bezstresowe wychowanie?! Co ma do tego Europa? Myślisz, że za komuny, kiedy nie było "bezstresowego", to się takie rzeczy nie działy?! Róznica była tylko taka, że dzieciaki wtedy przy sobie nie nosiły pieniędzy, komórek, odtwarzaczy mp3 etc. Z reguły takie gówniarze wywodzą się z rodzin patologicznych, w których nie ma bezstresowego wychowania, bo nie ma wychowania w ogóle...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wincent ferrer
Regnum Christi
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 1371
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 15:29, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
A "bezstresowe" "wychowanie" to wychowanie?? Ech Mosze,Mosze... Można by pomyśleć że gość jest winny bo nosił przy sobie pieniądze...(przypomina mi się czyjś agriment ,że zgwałcona kobieta jest winna że ją zgwałcona,bo gdzyby nie było jekiegoś powodu to nikt by jej nie zgwałcił...ale to na marginesie....)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 15:34, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
1.Wkładasz słowa w moje wypowiedzi..
2.Odsyłam do dyskusji o bezstresowym wychowaniu;
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
CZŁOWIEK - ŁOŚ
Lord of the Overdrive
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z kapusty
|
Wysłany: Sob 15:35, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Cóżeś się tak dopieprzył do tego „bezstresowego wychowania”? Już tu kiedyś pisałem, że to zwrot-wytrych, którego nikt tak naprawdę nie jest w stanie zdefiniować. A ci, którzy definiować próbują, dochodzą do tego, że w istocie tu jest mowa o braku jakiegokolwiek typu wychowania.
To jest patologia, a nie żadne bezstresowe wychowanie. A że Tobie się na dodatek kojarzy wszystko z dupą... pardon, z Europą, to już wyłącznie Twój problem epistemologiczny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 15:43, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
ŁoŚ, nie gniewaj się, ale ostatnio piszesz w każdym prawie poście o tym, że komuś się coś kojarzy z dupą. Ja się generalnie zgadzam z Tobą, ale wiesz, że to może wyglądać jakby to Tobie się wszystko z dupą kojarzyło
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
CZŁOWIEK - ŁOŚ
Lord of the Overdrive
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z kapusty
|
Wysłany: Sob 15:47, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Ale mnie się faktycznie wszystko kojarzy z dupą, tylko że w sensie verbatim, a nie przenośno-ironicznym
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|